Język inkluzywny jako koń trojański dla praw kobiet.

Opublikowano przez

Podczas strajków kobiet w 2020 – queer lewica niszczyła działaczki za używanie „złego” języka podczas mówienia o aborcji

Szkalowanie kobiet, że mówiąc o aborcji używają słowa kobieta miało mrożący efekt na wiele z nas. Czułyśmy się zaatakowane z dwóch stron, także z tej, niespodziewanej, która deklarowała, że jest za nami.

Nigdy nie zapomnę wiadomości od młodych kobiet, które pisały, że boją się wrzucić post z poparciem dla aborcji, bo nie wiedzą jakiego języka użyć, żeby nie paść ofiarą lewicowej nagonki. Wiele kobiet czuło się przytłoczonych koniecznością używania dziwnych zamienników, których zaczęto wymagać w temacie rozmów o aborcji.

Niestety nasze uczucia i nasze racje miały się w ogóle nie liczyć także po lewej stronie – w tak kluczowym i wrażliwym dla nas momencie jak odbieranie nam praw, słyszałyśmy, że nie jest ważne co czujemy i myślimy. Ten niespodziewany i krytyczny cios wyszedł od naszych, podobno sojuszników.

Queerowe bojówki hejterskie uprawiały coś co nazwam „trans trollingiem praw kobiet”

Napadano grupą na wybrane osoby w social mediach oraz najczęściej używając szantażu emocjonalnego, biernej agresji i chwytów erystycznych żądano zmian językowych w mówieniu o aborcji. Jeśli szybko nie przeprosiłaś i nie zastosowałaś się do roszczeń to słyszałaś, że jesteś za mało empatyczna, wykluczasz, komuś będzie smutno, jesteś TERFem itd.

Brak zastosowania się do żądań tych tęczowych cyber bojówek skutkował też zwykle grupowym atakiem w postaci wywoływania (callout) na grupach, wyzywania, oznaczania na szkalujących daną osobę treściach w social mediach i zasypywaniu obraźliwymi wiadomościami, czasem bardzo wulgarnymi, nawet z groźbami, a finalnie mógł skończyć się nawet cancelem.

Argumentowano, że dla jakiegoś malutkiego odsetka osób*, które nie utożsamiają się ze swoją płcią, ale mimo wszystko mogą zajść w niechcianą ciążę mamy wymazać słowo kobieta z tematu aborcji, która biologicznie dotyczy tylko żeńskich ciał. (*takich osób jest ekstremalnie mało, bo nie po to kobieta formalnie „zmienia płeć” na męską, bierze testosteron i poddaje się operacjom, żeby potem zachodzić w ciążę, tym bardziej, że podczas terapii hormonalnej jaką stosuje się w tranzycji też nie jest to za bardzo możliwe).

Reasumując – dla bardzo małej grupy osób które określają się jako trans, ale mimo tego potencjalnie mogą potrzebować aborcji i uraża je słowo kobieta w kontekście terminacji ciąży – dosłownie wszystkie kobiety w Polsce mają przestać używać powszechnie stosowanego słowa na swoją płeć

To jest tak głupie, że aż ciężko uwierzyć, że tyle polityczek, dziennikarek i jak na ironię też feministek postanowiło się przed tym ukorzyć i przyjąć te agresywne roszczenia wymazywania nas z języka, niczym swoje.

Wiem, że zrobiły to głównie dlatego, że chciały być postrzegane jako empatyczne, dobre i miłe, zupełnie nie analizując, że te zmiany językowe są częścią agendy lobbystycznej, która ma na celu wyrugować pojęcie płci biologicznej z prawa, co z kolei ma absolutnie fatalne konsekwencje dla kobiet i dziewcząt: narusza nasze bezpieczeństwo, przestrzenie jednopłciowe, niszczy sprawiedliwą konkurencję sportową, utrudnia badania nad kobietami, kobiecym zdrowiem, przemocą ze względu na płeć oraz uderza w istnienie inicjatyw skierowanych stricte do kobiet.

Dyskryminacja kobiet ma charakter materialny, a płeć ma znaczenie

Przypomnę, że kobiety to nie tylko osoby z macicą czy osoby mogące zajść w ciążę, temat aborcji łączy nas międzypokoleniowo i dotyczy w różnym stopniu nas wszystkich jako grupy, którą łączy płeć. Płeć biologiczna, nie odczucia dotyczące płci czy upodobanie lub nie do stereotypów płciowych.

Nikt nie dyskryminuje kobiet ze względu na ich kobiecą tożsamość, bo dyskryminacja ma charakter materialny i opiera się o aspekty materialne, a dokładniej o to, że biologicznie różnimy się od mężczyzn, mamy inną rolę w procesie rozrodczym i jesteśmy statystycznie słabsze fizycznie niż mężczyźni, do tego przez wieki byłyśmy wyłączone z powszechnego dostępu do edukacji i władzy, cierpimy na specyficzne dla naszego żeńskiego ciała choroby i problemy wynikające z żeńskiej fizjologii oraz z opresyjnych dla naszej płci tradycji.

Dekonstrukcja pojęcia płci i jej redefinicja z definicji biologicznej na abstrakcyjną nie pomaga w walce z dyskryminacją kobiet

Mieszanie przy definicji słowa kobieta radykalnie utrudnia rozmowę o prawach kobiet. Queer postulujący rozmycie definicji płci i oparcie jej o odczucia jest w związku z tym silnie antykobiecy.

Dzielenie nas ze względu na narządy czy możliwości fizjologiczne przypomina charakterystykę nas jako inkubatorów czy krów rozpłodowych. Język taki dehumanizuje nas i daje jasny komunikat – tylko jeśli jesteś osobnikiem zdolnym do rozrodu masz tu prawo głosu i nie możesz już mówić jako część dużej grupy 51% społeczeństwa – kobiet. Stajesz się podgrupą z organem, który uprawnia Cię do wypowiedzi lub nie oraz specyficznie zawęża dyskusje tylko do kobiet zdolnych do ciąży.

To, że koszmarne, wykluczające, bolesne dla wielu z nas określenie „osoba z macicą” stało się na lewicy wymogiem w rozmowie o prawach reprodukcyjnych kobiet, jest absurdalne, utrudniające dyskusję, kontrproduktywne i rozbijające solidarność.

Język inkluzywny to koń trojański dla praw kobiet

Język inkluzywny utrudnia debatę i stacza ją na absurdalne tory, gdzie trzeba od początku tłumaczyć absolutnie podstawowe definicje i to jeszcze walcząc z tłumem nienawistnej młodzieży i wzmożonych moralnie lewicowych apostołów przebudzenia (woke), przekonanych o swojej słuszności.

Faktycznie, według wokeistów nie ma nic lepszego niż atakowanie kobiet za to, że używają złego języka i śmią mówić o sobie, a nie urażonej rzeczywistością mniejszości w czasie, gdy to specyficznie właśnie one – kobiety – tracą swoje prawa.

Ach te baby! Jak one mogą?!

W tym samym czasie lewica oczywiście nie miała problemu z reklamami kosmetyków, operacji plastycznych, odchudzania i zawstydzającymi nas kampaniami reklamowymi  w stylu: „Co zrobić żeby być prawdziwą kobietą”, gdzie słowo kobieta odmieniane było przez wszystkie przypadki…

Hipokryzja? Sabotaż? A może po prostu zwykła bezmyślność?

Jeśli podobają Ci się moje teksty, zachęcam do choćby symbolicznego wsparcia na Patronite. Dziękuję wszystkim wpłacającym, dzięki Wam działam.