Woke (czyt. łołk), wokeizm, wokeness – pod tymi nazwami znajdujemy opis ideologii tożsamościowej lewicy
Określenie „woke” pochodzi od angielskiego i znaczy „przebudzony” w kontekście „oświecony”.
Wokeness czyli ideologię zbudowaną na przekonaniu o własnym oświeceniu i przebudzeniu wyznają ludzie twierdzący, że poznali najlepszą metodę zmiany świata na lepsze i w przeciwieństwie do reszty społeczeństwa są przekonani, że wiedzą jak należy walczyć o szeroko pojętą sprawiedliwość społeczną (antyrasizm, feminizm, prawa mniejszośc, prawa człowieka i itd.).
Są przebudzeni, dzięki czemu stają się niezwykle wyczuleni i chętni do szukania wszędzie choćby najmniejszych przejawów dyskryminacji, rasizmu, seksizmu itd. oraz stają się skłonni do nadinterpretowania każdej sytuacji tak, by doszukać się w niej na siłę którejś z tropionych przez siebie „zbrodni”.
Punkt wyjścia może i mają dobry i dobre intencje, ale niestety ich działania nie opierają się na pragmatyce, racjonalności, metodzie naukowej i demokratycznej debacie, tylko na rozkręconych emocjach, autorytarnym terroryzowaniu ludzi wokół i zmuszaniu ich do wiary w swoje często irracjonalne i zaprzeczające nauce twierdzenia.
Budują wokół „walki o sprawiedliwość społeczną” własne teorie mające na celu dekonstrukcję w ich mniemaniu złych wzorców kulturowych, złego języka i budowanie tożsamości wokół opresji i bycia ofiarami. Woke jest ideologią lewicowo-liberalną (przyjętą w dużej mierze przez Partię Demokratyczną w USA), chociaż jego urok kusi też niekiedy centrowych konserwatystów czy progresywnych chrześcijan.
Lewica tożsamościowa tym różni się od klasycznej, że zamiast na problemach materialnych skupia się na specyficznych tożsamościach i walce o nie, dumie z nich, aż wreszcie wykorzytywaniu tych tożsamości do wzniecania emocji i społecznych konfliktów (jak na przykład w Black lives matter) i uzasadnianiu przemocy szczytnym celem (jak w cancel culture). Lewica tożsamościowa służy nie tyle ludziom pracy i większości, co wielkiemu biznesowi, który tych ludzi eksploatuje, a jej wartości i stojąca za nimi ideologia wokeness dają wygodną zasłonę dymną dla korporacji.
Wokeizm wywodzi się z amerykańskiego neoliberalego indywidualizmu połączonego z dumą z winy, typową dla niemieckiego społeczeństwa, które z poczucia winy za zbrodnie uczyniło wartość i zbudowało na tym swoją samoocenę. Niektórzy też porównują wokeness do nowego purytanizmu. Woke wchłonął co nieco z filozofii postmodernizmu i chrześcijaństwa, ale bazuje na swoich własnych podstawach i dogmatach, które osadzone są w kulcie ofiar (victimhood culture), podkreślaniu różnic, równości rozumianej, jako wyniesie na piedestał wszystkich uznających się za najbardziej pokrzywdzonych i ślepej walce o lepszy świat według własnych dystopijnych recept rodem z Orwella, jak na przykład usuwanie kogoś z życia publicznego (cancel culture) czy skrajna cenzura treści, w które wokenessowcy wierzą bezwzględnie. Więcej można posłuchać w tym wykładzie po angielsku, na którego m.in. podstawie też pisałam ten tekst.
Wokeness to nowa świecka religia
Poczucie bycia winnym, przyznanie się do winy i wskazywanie innych winnych, którzy jeszcze się do swojej winy nie przyznali lub nie dość pokutują za swoje „grzechy” oraz pełn emocji i nieracjonalna vendetta przeciwko wybranym grupom czy osobom nosi znamiona moralności religijnej i ma motywy post-chrześciajńskie, gdzie „grzech pierworodny” zamieniono na „przywilej”, a wojnę religijną na wojnę kulturową.
Grzech nazwany w wokeness przywilejem, stanowią rzeczy takie jak kolor skóry, płeć, zdrowie, pochodzenie, orientacja seksualna, wykształcenie itd – zasadniczo rzeczy, na które nie mamy większego wpływu, ale sprawiają, że nie mamy tak źle lub po prostu uznane są za powód do wstydu (np biała skóra). Należy je wyznać, za nie przeprosić, aby doznać oczyszczenia, a następnie zostać atakującym innych niewiernych i nie dość wiernych żołnierzem woke. Tylko wtedy mamy szansę, że ostatecznie nasz grzech zostanie odpuszczony, a sami nie trafimy na cel szalonych od poczucia słuszności woke wojowników.
Zbrodnią wedlug woke jest też podważanie jakichkolwiek ich dogmatów, bycie krytycznym, zadawanie niewygodnych pytań, niezgadzanie się ze wszystkim w 100%.
Wyznawcy moralności wokeness są dogmatyczni i często fanatyczni, bo ich ideologia uzasadnia przemoc jakiej się dopuszczają
Mechanika woke nakręca ludzi emocjonalnie i pozwala poczuć się dobrze, nawet podczas robienia rzeczy tak moralnie wątpliwych jak zbiorowe lincze na jednostce. Te z kolei konsolidują grupę i pozwalają rozładować frustrację i napięcie poprzez wyżycie się na wyznaczonym celu.
Zatem innowiercy – niewierzący w woke i niechcący pokutować w określony sposób – są przez wokness-owców używani w roli kozłów ofiarnych, następnie stygmatyzowani i wykluczani, jak na ironię w imię tolerancji i włączania (inkluzywności).
Wokeness-owcy naprawdę wierzą, że w ten sposób uczynią świat lepszym – pozbyć się wszystkich myślących inaczej, zakazać określonych słów, zmienić definicje tak, by nikogo z tych, których uważają za ofiary nie urażały, na każdym kroku sygnalizować cnotę, czyli używać odpowiednich symboli, słów i wyrażać deklaracje sojusznictwa dla wybranych grup mniejszościowych i wreszcie pozwolić tym wyznaczonym grupom na przemoc w imię wartości woke – to ich utopia i recepta na lepszy świat.
Wokeness wyznaje czarno-białe widzenie, gdzie każdy kto nie z nami, jest przeciwko nam, a najmniejsze odstępstwa od dogmatów uznaje za automatyczny afront
Wyraźny jest w wokeizmie autorytarny styl osobowości, dlatego też przyciągać może osoby podatne – z przemocowych domów, ludzi nieasertywnych, zagubionych, młodych, poszukujących siebie, odrzuconych przez inne grupy i dyskryminowanych. Wśród największych wojowników wokeness – samozwańczych liderów grup znajdziemy dużo osób z zaburzeniami osobowości typu narcyzm czy psychopatów, którzy mogą wewnątrz lewicowych grup przejmować autorytarnie kontrolę, znęcać się nad jej członkami, kłamać i szantażować moralnie wszystkich wokół i bez konsekwencji stosować różne formy przemocy – w imię dobra tj. woke wartości w końcu wolno wszystko, czyż nie?
Wokeness jest biernie przyswajany przez lewicę, także w Polsce, mimo że z klasyczną socjalistyczną lewicą, gdzie bada się ucisk ekonomiczny i wynikające z niego nierówności klasowe nie ma za wiele wspólnego
Przeciwnie – wokeizm jest wykorzytywany aktywnie przez korporacje, aby kreować je PR-owo. Wartości woke stanowią idealną zasłonę dymną dla niechlubnych praktyk wielkiego biznesu, co możemy obserwować zwłaszcza teraz w czasie trwania miesiąca dumy LGBT, gdy korporacje tylko w wybranych krajach i grupach docelowych zmieniają swoje loga na tęczowe. Jest to rodzaj „washingu” i wybielania swoich firm przez sprytne taktyki marketingowe z wykorzystaniem ideologii woke.
W ten sposób korporacja łamiąca prawa człowieka w swoich fabrykach w Azji może bez przeszkód tworzyć wizerunek wpierającej prawa człowieka – w tym przypadku mniejszości LGBT. Jest to cyniczne wykorzytywanie spraw mniejszości do budowania wygodnej dla biznesu ideologii parareliginej, używanej jako część strategii marketingowej, gratis dostają wierzące wojsko trolli, gotowych całkowicie za darmo godzinami bronić ich firmy w internecie, tylko za cenę tęczowego loga czy kampanii gdzie np. pozują trans osoby.
Woke przenika coraz więcej dziedzin naszego życia, jest obecny w polityce, biznesie, kulturze, a także wśród specjalistów od zdrowia i naukowców. Jest nową nieracjonalną moralnością religijną, która zaburza wiele dziedzin nauki i blokuje rozwój badań lub używając naukowego autorytetu próbuje zastraszyć sceptyków.
Woke wprowadza nowy rodzaj uczuć religijnych i nowe tabu, nawet w dziedzinach takich jak medycyna (np. próbując wymazać znaczenie płci biologicznej, jako takiej, która obraża rzekomo uczucia osób transseksualnych).
W social mediach mamy wiele „księży woke to aktywiści praw człowieka, działacze na rzecz sprawiedliwości społecznej, feministki, sex edukatorki, dziennikarze, a nawet psycholożki czy naukowcy- wykładają woke na swoich socialach, szantażują ludzi ze swojego środowiska pracy, rozsiewają kłamstwa, manipulują opinią publiczną, a przede wszystkim szukają niewiernych, buntując tłum przeciwko nim i urządzając swoiste kamieniowanie online.
W ten sposób rodzą się bańki – sekty, które wymagają od swoich wyznawców 100% oddania, a każdemu kto się odważy podważyć cokolwiek z pakietu woke dogamatów grozi internetowy stos i wygnanie z „oświeconej wioski”.
Czy możemy się temu jakoś przeciwstawić, skoro wiele branych przez wokeness spraw może wydawać się bliskich naszemu sercu – jak na przykład prawa człowieka, równość czy tolerancja?
TAK. MOŻEMY. Należy zadawać niewygodne pytania, buntować się przeciwko cenzurze, przeciwstawiać się cancel culture, wskazywać na mechanizmy osobowości autorytarnej czy religijne zaślepienie i walczyć o zdrowy rozsądek i różnorodność w debacie publicznej, która aby mogłaby być demokratyczna nie może wykluczać ze względu na poglądy.
Ideologia woke jest antydemokratyczna i nie możemy pozwolić, aby stała się nowym obowiązującym autorytaryzmem, na co ewidentnie ma chrapkę.
Przyszłość jest w naszych rękach.
Podobał Ci się tekst? Chcesz więcej? Wspieraj niezależną publicystykę, podstaw mi kawę via Patronite
One comment
Możliwość komentowania jest wyłączona.