Dzika kobiecość

Opublikowano przez

Kiedy spojrzałam na dziką zieleń, która okalała rzekę pomyślałam, że jest w niej coś mojego. Coś mojego. Mój bałagan, moje zmysły.

Dzika, nieokiełznana zieleń, płodna, sensualna, pachnąca, nietknięta ludzką ręką natura. Ktoś powie, brzydka i zaniedbana, dla mnie przeciwnie, piękna, dbająca o siebie według własnej mądrości, wyzwolona, działająca z pedantyczną precyzją według logiki milionów pokoleń istnień. Jest ekscytująca, energetyzująca, silna, różnorodna do bólu.

Taka jest też dla mnie kobiecość, ta głęboka, ta dzika, ta nieokiełznana, ta szalejąca, mówiąca co myśli, odważna, gotowa zabić w obronie i gotowa chwycić, gdy spadasz w przepaść. Ona nie ma w sobie nic z obrzydzenia do samej siebie, afirmuje się, jej byt nie jest walką, jest tańcem, jest piosenką, jest namalowanym krwią menstruacyjną rysunkiem.

Mówiła do mnie tego dnia brzęcząc, cykając, szumiąc, gryząc, drapiąc, śpiewając, piszcząc, kopiąc dziurki, wciskając się do norek, wchodząc na plecki żuczka, spinając się w powietrzu jak ważki, siłując się z prądem jak wydra, poddając się wirom jak liść.

Byłam tam, byłam z nią, śpiewałam jej pieśń, szukałam swojej melodii, odnalazłam w niej siebie i zgodę na wszystko co jest.