Zakazane

Opublikowano przez

Są rzeczy na Instagramie zakazane. Zakazane są rzeczy budzące niesmak, budzące lęk, budzące zbiorową odrazę. Pozornie zło jest tam zakazane, ale w praktyce wygląda to inaczej.

Zakazane jest to co się kliknie hejterom po wielokroć. Co dokładnie to nie gra roli, mimo że twórcy twierdzą inaczej. „Ilość zgłoszeń nie ma znaczenia”. Taaaa. My którym zbanowano konta albo nałożono shadowbany najlepiej o tym wiemy.

Tęczowa flaga, gruba osoba, włosy na krawędzi majtek, brzuch, pierś, sutek szatański kobiecy wysłannik chaosu – wiadomo, całujące się kobiety, nagość zakryta jeśli ciało jest poza kanonem.

Zakazana jest na Instagramie pornografia, ale Porn Hub ma tam konto zweryfikowane.

Zakazana jest sprzedaż usług erotycznych, jednak boty pod każdym moim wpisem promują sex kamerki i swoje erotyczne strony www. Intargram od miesiąca nie umie nic na to poradzić. Ja każde konto banuje i zgłaszam i codziennie powstaje nowe. Sztuczna inteligencja sex branży wyprzedziła deweloperów Zuckenberga.

Ostatnio pod każdym moim postem pierwszy komentarz jest napisany w googlepolish i jest o długości penisa i o tym co można z nim zrobić, oglądając na polecanej przez bota stronie nagą kobietę. W wiadomościach prywatnych dostaję penisy we wzwodzie i nie da się tego w żaden sposób zgłosić i temu przeciwdziałać. Samodzielny codzienny banning molestujących gości. Miodzio.

Jest tego tak dużo, że przestałam się złościć, nawet w jakiś sposób doceniam, że mężczyźni chcą podzielić się radością z oglądania mnie w internecie /ironia/, ale no hej, to jest przemoc seksualna, bo nie było mojej zgody, w żadnym pieprzonym momencie. Więc pan dobry Instagram, król etyki internetowego świata, który mnie kiedyś zbanował za zdjęcie brzucha chyba powinien coś zrobić?

Myślałam, że może powinnam te penisy tryskające spermą i prężne, sztywne i twarde jak drągi jakieś, po prostu zapisywać, a potem na przykład wydrukować i zrobić z nich duży napis INSTAGRAM. Instagram składający się z samych fiutów, które dostałam od molestujących mnie gości. To by było coś. Mogłabym przyczepić go pod siedzibą Facebooka w Warszawie (to ta sama korpo). Nie robię tego, bo nie chce sobie zaśmiecać i tak już przepełnionej galerii nowymi zdjęciami, tym razem takimi rodem z urologicznego świata. Starczy tego i tak już trochę urologicznie się czuję, że nawet te peniski nie robią na mnie wrażenia, ot co, przypadki takie i tyle.

Najlepsze jest to, że według Instagrama konta stalkerów, hejterów, molestatorów, przemocowców itd spełniają standardy społeczności. Jak ktoś mnie wyzywa, pomawia, urządza na mnie nagonkę, wysyła mi swoją poranną masturbacje to spoko. „Przepraszamy, nic nie możemy zrobić, dziękujemy, że budujesz z nami społeczność, twoje zgłoszenia są dla nas ważne.” Ważne. To ciekawa ważność w takim razie, jakaś taka mało ważna.

Oprócz miłych wiadomości od Was, oznaczeń i bieżących spraw zawsze, niezmiennie są na posterunku wiadomości w folderze „inne”:

Penis. Groźba. Wyszydzanie. Wyzwiska. Jak jest inba to jeszcze kopiuj wklejki z grup hejterskich gdzie się na mnie namawiają, Sugestia wyskrobania się w czasie przeszłym – „Szkoda, że matka Cię nie…”, No i zawsze klasyczne bierno agresywne: „Wszystko rozumiem, ale…” itd…

Są komentarze i wiadomości pełne obrzydzenia, pogardy, złych emocji, frustracji ciągną się miesiącami, powstają z nich długie jak nitki od makaronu glisty ludzko-wiadomościowe, lepiące się gównoburzem i penisami, ociekające nastolatkami piszącymi „ej ty jeb się” i innymi fenomenami Social Mediów, które pożerają mi miejsce w skrzynce DM, pożerają ważne treści, uciszają te, które naprawdę mają coś fajnego do powiedzenia, ale ja czytam ze strachu tylko co drugą wiadomość, tygodniami nie wchodzę do tego bagna, więc w totolotku mojego starchu i zniechęcenia, być może nie przeczytam jak bardzo zmieniłam Ci na lepsze życie, albo nie odpiszę w ważnej sprawie dotyczącej jakichś badań, nie pomogę w czymś istotnym, przeocze coś ważnego. Tak działa spam. Tak działa pan bug instagram.

Nie czuję się prześladowana, nie czuję już nawet niesprawiedliwości, jedynie lęk o to dokąd to zmierza. Aktywistki pokazujące ciało w nieerotycznym kontekście tracą konta. Dorobek ich życia, portfolio, pamiętnik, namiastka bloga za jednym kliknięciem upada. Jedna z nich napisała, że Instagram nie dba o zdrowie psychiczne użytkowników. Kasując w ten sposób konta, doprowadza ludzi do załamania, niszczy ich. Wiem coś o tym, jak starciłam konto z 30 k followersów, z treściami zbieranymi prawie dwa lata, bez dokładnej archiwizacji, bo po co (nie myślałam że kiedykolwiek stracę konto). „Czemu?” – krzyczałam ja i kilkanaście tysięcy osób, przecież nie łamałam żadnych zasad???!!!!

A jednak spadłam. Za dużo nagiego ciała procentowo, no i cycki. Ocenzurowane, ale jednak. Pamiętajcie zło cycki szatan. Moje konto było zbyt cyckoniczne.

Dziwne, że ta dziewczyna od oskarżania Instagrama o problemy psychiczne w ogóle miała jakiekolwiek złudzenia. Przecież Instagram to portal reklamowy, a nie platforma dla aktywistów zmieniających świat. Podobno najbardziej depresjogenny ze wszystkich social mediów. Promuje toksyczne wzorce wszystkiego co się da. Więc o czym my mówimy? Co 4-5 postów w feedzie wyświetla się materiał sponsorowany. Nie płacisz, nie zatwierdzają Ci reklam? Spierdalaj. Taka jest prawda.

Wiecie, to co ja robię to w końcu czysta pornografia, nie to co porn hub. Porn hub to strony dla dzieci od lat 13, a przepraszam przecież na Instagrama wrzucają same ubrane osoby i setki dolarów na kampanie reklamowe, więc nie ma problemu, prawda? A że linkują się z największym sexgównem tego świata, gdzie regularnie wrzucane są kradzione treści, treści bez zgody, sceny gwałtu, pedofili itd… a co tam.

Nie ma problemu w porn hubie, to potęga nie do ruszenia, problem jest w aktywistkach, bo chcą zmieniać świat, podważać te pieprzone toksyczne wzorce. Problem jest w artystach, w ciele które nie jest wcale na sprzedaż.

Coś kasować trzeba i pada na Nas, na nasze treści. W pocie czoła tworzony front alternatywny.

Nas, które współtworzą ten serwis, dokładając wartościowy kontent i jakby nie było przyciągając reklamodbiorców. Tak, robimy dla Instagrama robotę, nie dość że za darmo to jeszcze bez pewności, że nasza praca przetrwa. Tak Instagram troszczy się o nasze życie psychiczne. Nas się w ogóle nie szanuje, jesteśmy w łańcuchu pokarmowym na samym dole, słabe, zbyt mało opłacalne, niereklamowe, nas się w pierwszej kolejności zjada wykrzyknikiem w czerwonym trójkącie.

Poniższa praca nigdy nie pojawi się na Instagramie, algorytmy uznają ją z dużym prawdopodobieństwem jako treść zakazaną, mimo że to po prostu dwa nałożone na siebie zdjęcia. Być może i każde oddzielnie byłoby czymś zbyt wiele.

Majtki i pacha. Nieogolone ciało kobiety – szatan, chaos, zło świata.

Jestem w Internecie i wychodzę poza Instagrama dzięki wsparciu na Patronite. Dziękuję jeśli mnie tam wspierasz. 🙏❤️

Jeśli jeszcze tego nie robisz, będę wdzięczna za każdego piątaka czy kawę co miesiąc.

⬇️⬇️⬇️

WESPRZYJ

4 comments

  1. Kayu tak mi przykro 💔
    To jest tak okropne. Szkoda że nie można udostępnić dostępu do skrzynki ‚inne’, pomogłabym kasować te penisy żebyś mogła czytać to co ważne…

    Polubione przez 1 osoba

  2. Kayu, obserwuję Cię od wielu miesięcy, i polecam to każdej/każdemu. Niesamowite, pełne zrozumienia miejsce stworzyłaś na instagramie. Bardzo doceniam Twoją pracę. Oby nigdy nie zabrakło Ci inspiracji i siły do ujmowania swych myśli w słowa.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Przykro słyszeć/ czytać bo robisz super rzeczy, bardzo wartościowe, ważne. Na wiele spraw( o których wcześniej nawet bym nie pomyślała!), zwróciłam szczególna uwagę dzięki Tobie. Za co oczywiście wysyłam ogromne wirtualne dzięki. Swoją droga, zdjęcie sztos. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Możliwość komentowania jest wyłączona.